Jan Pająk o dinozaurach i pochodzeniu ludzi

Nader specyficzny humor paleontologiczny
fot. J. Garstka
Awatar użytkownika
nazuul
Moderator
Moderator
Posty: 8241
Rejestracja: 3 grudnia 2007, o 19:51

Jan Pająk o dinozaurach i pochodzeniu ludzi

Post autor: nazuul »

Jan Pająk to mój idol - twórca tego dzieła: http://totalizm.com.pl [ kopia: https://web.archive.org/web/20170521005 ... zm.com.pl/]
O kogo chodzi: https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Pająk_(ufolog)
http://antyweb.pl/chmury-ufo-internetow ... ra-pajaka/
http://czajniczek-pana-russella.blogspo ... znoci.html

Umieszczę tutaj fragmenty dotyczące paleontologii.

Pierwszy dotyczy dinozaurów.
Fajny jest początek, wskazujący, że figury krasnali ogrodowych i "Lord pierścieni" są takimi samymi dowodami na istnienie karłów jak kości dinozaurów są dowodem na ich istnienie oraz sugerujący, że istnienie dinozaurów i Boga się wykluczają.
Polecam też zwłaszcza pkt "(5) Przekleństwo poważnych badaczy dinozaurów" - tytuł brzmiał ciekawie... a chodzi wyłącznie o 18-letnią fascynatkę, która zginęłą w wypadku.
Fajny jest też pkt (7) - dotyczy potraktowanego jako "oficjalne stanowisko ortodoksyjnej nauki ateistycznej" (tj. nauki w naszym rozumieniu) - "krakena" układającego kości ichtiozaurów - dla przypomnienia: viewtopic.php?f=96&t=4226&p=43325&hilit=kraken#p43325

Drugi jest o bliskim pokrewieństwie ludzi z waleniami, którego dowodzi m.in. nasz smak i zapach. To tylko fragment, w innym miejscu Pająk wyjaśnia, dlaczego hipotezy filogenetyczne oparte o molekuły są guzik warte.

Wklejam duże fragmenty, bo obawiam się, że strona twórcy totalizmu zostanie znów sabotowana przez niechętne mu istoty.
Dr Jan Pająk 2017 pisze:Część #H: Przykłady materiału dowodowego obecnego na Ziemi, którego istnienie jest przez nową "totaliztyczną naukę" wskazywane jako dowody przeoczania przez starą oficjalną naukę faktu iż żyjemy w świecie inteligentnie i celowo zarządzanym przez wszechmogącego Boga:

(...)

#H2. Dlaczego odkrycia "kości dinozaurów" są m.in. jednymi z dowodów, że dinozaury nigdy NIE istniały:

Motto: "Arogancja nie pozwala odnotować naukowcom, że w świecie stworzonym i rządzonym przez wszechmocnego Boga wszystko jest możliwe, a stąd np. odkrycie, sfotografowanie, czy nawet dotknięcie czegoś, może w nim też oznaczać że faktycznie to coś nigdy NIE istniało."

Tak jak dzisiejsi naukowcy natrząsają się ze swoich średniowiecznych kolegów w sprawach "ilości diabłów siedzących na czubku szpilki", naukowcy przyszłości będą zapewne natrząsali się z bezmyślności i arogancji dzisiejszych "ateistycznych naukowców ortodoksyjnych" dyskutujących np. "tryby życia dinozaurów". Powodem jest, że twierdzenie iż "dinozaury faktycznie żyły kiedyś na Ziemi" ukrywa w sobie kardynalny błąd logiczny w postaci "niepisanego założenia" stwierdzającego iż "Bóg z całą pewnością NIE istnieje" (czyli implikowania że np. kości te z całą pewnością NIE mają prawa wywodzić się np. z procesu stworzenia, a muszą być produktem tylko i wyłącznie tzw. "naturalnej ewolucji"). Tymczasem ogromny materiał dowodowy dokumentuje wręcz coś odwrotnego, mianowicie że "Bóg jednak istnieje" - np. patrz strona god_proof_pl.htm. To z kolei podaje w wątpliwość nie tylko kwestię "czy dinozaury faktycznie istniały kiedykolwiek" (czy też dla nadrzędnych powodów ich kości zostały jedynie np. "sfabrykowane przez Boga" jako swoisty rodzaj "edukacyjnych pomocy") ale także poddaje w sporą wątpliwość czy gro dzisiejszych naukowców jest zdolne do logicznego rozumowania. Wszakże logiczne rozumowanie ma to do siebie, że uwzględnia ono wszelkie alternatywy. Dlatego z powodu nieistnienia absolutnie pewnych naukowych dowodów że "Bóg z całą pewnością NIE istnieje", każde logicznie poprawne rozumowanie musi też uwzględniać "możliwość" iż "Bóg jednak istnieje". Jeśli zaś są podstawy do wątpliwości, czy owe zasiedziałe na "wieżach z kości słoniowej" masy dzisiejszych naukowców są nadal zdolne do logicznego rozumowania, istnieją też podstawy do przewidywania, że ich inteligencja (lub jej brak), oraz wyniki ich tzw. "badań", kiedyś staną się przedmiotem powszechnych dowcipów i publicznego natrząsania się. Stąd przykładowo hamerykańscy naukowcy przyszłości, zamiast dzisiejszego dowcipkowania "głupi jak Polak", mogą kiedyś zacząć dowcipkować "głupi jak naukowiec z 21 wieku" (oczywiście, zgodnie z działaniem karmy, pewnego dnia ktoś jeszcze inny, np. Chińczycy, zacznie wyśmiewać się też z Hamerykanów za to że kiedyś wymyślali sobie takie "Polish jokes" na temat naukowców, zamiast np. koncentrować uwagę na swojej ekonomii). Powyższe nakłania więc aby przeanalizować tutaj ową sprawę z sumiennością na jaką jej wysoka ranga zasługuje.
Zacznijmy od założenia czysto hipotetycznej sytuacji, że obserwujemy zdarzenia kiedy ludzkości już NIE będzie, zaś jakaś ekspedycja kosmicznych archeologów wylądowała na obszarze dzisiejszej Nowej Zelandii aby naukowo zapoznać się z istotami które kiedyś tam żyły. Ku ogromnemu szokowi owych archeologów, odkryliby oni wówczas że Nowa Zelandia zamieszkiwana była przez dwie kategorie odmiennej wielkości istot ludzko-podobnych, które żyły jedna obok drugiej, w dokładnie tych samych czasach. Jedna z tych kategorii to "ludzie" normalnego wzrostu, druga zaś to "krasnoludki" o wzroście około pół metra. Całe osiedla zamieszkałe przez te nowozelandzkie "krasnoludki" (które przez "ludzi" normalnego wzrostu zwane są tam "gnomes", "hobbits", albo "dwarfs") owi kosmiczni archeolodzy odkryliby w aż kilku lokacjach Nowej Zelandii - włączając w to obszar lokalnie tam znany jako "Welliwood". Ponadto odkryliby, że normalnego wzrostu "ludzie" wznosili w swoich ogrodach liczne pomniki owym "gnomom" ("pomniki" te nazywane są tam "garden gnomes" i ustawiane są one wśród kwiatów w większości tamtejszych ogrodów), a nawet znaleźliby w ludzkich archiwach wiele książek, np. "O krasnoludkach i sierotce Marysi", oraz aż kilka filmów, np. "Lord of the rings" (tj. "Lord pierścieni"), które dokumentowały jak obie te kategorie istot ze sobą współżyły. Niestety, owi kosmiczni archeolodzy - którzy już wkrótce potem na swojej planecie zaczęliby zapewne rozwijać całą nową gałąź nauki "palaegnomologii" (poświęconą naukowym badaniom tych ziemskich "gnomes"), przeoczyliby jeden mały szczegół. Mianowicie, że na przekór owych licznych "dowodów wykopaliskowych", te "hobbits" i "gnomes" wcale NIE istniały w Nowej Zelandii, a jedynie zostały powymyślane i pofabrykowane przez pisarzy, producentów filmowych, artystów, itp., dla uzyskania określonych efektów i celów. Z kolei całe miasta zamieszkałe przez owe nowozelandzkie "krasnoludki" zostały tam wybudowane w celu nakręcenia przez lokalny "Welliwood" aż kilku filmów fantastyczno-przygodowych na ich temat - w rodzaju owego "Lord of the rings". Gdyby więc dokonać jednozdaniowego podsumowania generalnej regularności którą ilustruje nam opisywana tu hipotetyczna sytuacja znajdowania dowodów zamieszkiwania półmetrowych "gnomów" na terenie Nowej Zelandii, to regularność ta daje się wyrazić np. następującą definicją: "materialne pozostałości czegokolwiek odkryte przy "a posteriori" podejściu do badań, faktycznie mogą też być dowodem, że to co owe pozostałości definiują w rzeczywistości nigdy NIE istniało". O prawdzie tej regularności najboleśniej przekonują się dzisiejsze sądy, a także np. ludzie oskarżani o popełnianie przestępstw tylko ponieważ "o niewłaściwym czasie znaleźli się w niewłaściwym miejscu". Jedyną zaś obroną ludzi przed padaniem ofiarami owej regularności, jest że niezależnie od "a posteriori" podejścia do badań praktykowanego przez starą "ateistyczną naukę ortodoksyjną", wszystko powinno być też równolegle i niezależnie badane przy konkurencyjnym podejściu "a priori" praktykowanym właśnie przez zupełnie nową "naukę totaliztyczną" której oficjalne ustanowienie jest sugerowane, między innymi, na tej stronie.
Zgodnie z ustaleniami nowej "totaliztycznej nauki" (opisywanej, m.in. w punktach #F1 do #F3 tej strony), niemal dokładnie tak jak z powyższymi "hobbits", "gnomes", czy "dwarfs", na Ziemi dzieje się też obecnie z "kośćmi dinozaurów". Mianowicie, podobnie jak tamci hipotetyczni "kosmiczni archeolodzy" często znajdowali w Nowej Zelandii ślady zamieszkiwania owych "hobbits", również dzisiejsi "palaeontolodzy" często natykają się na "kości dinozaurów". Ponieważ jednak praktykują oni "a posteriori" podejście do badań, a stąd NIE posiadają oni praktycznie żadnej wiedzy o celach i powodach dla których twórca owych "kości dinozaurów" powprowadzał je do określonych warstw geologicznych Ziemi, ich wnioski końcowe mogą być równie absurdalne jak wnioski owych hipotetycznych "palaegnomologów". Dlatego, aby móc faktycznie wypowiadać się na temat "kości dinozaurów", najpierw trzebaby poznać cele i metody działania ich twórcy, czyli Boga. Tymczasem "palaeontolodzy" NIE mają najmniejszego pojęcia o celach i metodach działania Boga - wszakże reprezentują oni dotychczasową tzw. "ateistyczną naukę ortodoksyjną" która uparcie ignoruje badanie dowodów na istnienie Boga i bezpodstawnie zakłada że "Bóg wcale NIE istnieje". W rezultacie, na temat "kości donozaurów" dzisiejsi "paleontolodzy" mogą dochodzić do równie absurdanych, ignoranckich i oderwanych od prawdy wniosków jak owi "kosmiczni" (hipotetyczni) badacze nowozelandzkich "krasnoludków".
Cel i powody dla których Bóg stworzył i utrzymuje człowieka (a także stworzył całą ludzkość, wszelkie żywe stworzenia, oraz cały "świat fizyczny") stanowią jeden z najważniejszych tematów badanych przez nową "naukę totaliztyczną" - po więcej szczegółów o owym celu patrz np. punkt #D2 na stronie o nazwie morals_pl.htm czy punkt #B1 na stronie o nazwie antichrist_pl.htm. Badania tej nowej nauki wykazały, że najbardziej podstawowym celem Boga było "przysparzanie wiedzy". Aby jednak ludzie mogli nieustannie "przysparzać wiedzę", konieczne jest m.in. poddawanie ich najróżniejszym doświadczeniom inspirującym u nich badania i poszukiwania prawdy. Jednym zaś z takich właśnie doświadczeń inspirujących, jest nieustanne "konfrontowanie ludzi z tym co wzbudza u nich szczególnie silne uczucia, np. wzbudza zachwyt, szok, strach, pożądanie, kontrowersję, itp." Przykładowo, konfrontowanie ludzi z kośćmi gigantycznych dinozaurów, lub konfrontowanie ich z odkryciami astrofizyki jakie pozornie wyglądają jakby zaprzeczały stwierdzeniom Bibli. (Innym doświadczeniem, też inspirującym badania i poszukiwania prawdy, które Bóg również związał z "kośćmi dinozaurów", jest takie osadzanie tych kości w warstwach geologicznych Ziemi, aby ich "konwencjonalne datowanie" wykraczało poza moment stworzenia Ziemi wskazywany przez Boga w świętych księgach - np. w Biblii. Takie bowiem konwencjonalne datowanie tych "kości dinozaurów" wzbudza najróżniejsze kontrowersje pomiędzy obu obozami zwolenników "kreacjonizmu" i "ewolucji". W rezultacie, owe kontrowersje też indukują w obu tych obozach silne motywacje do coraz intensywniejszych badań i poszukiwań prawdy.)
Wyrażajac powyższe innymi słowy, tylko w świecie bez Boga istnienie "kości dinozaurów" faktycznie by oznaczało, że dinozaury żyły kiedyś na Ziemi. Natomiast jeśli ktoś weźmie na zdrowy-rozsądek i logikę nawet choćby tylko "możliwość" że Bóg jednak istnieje (tj. nawet jeśli ktoś ten zignoruje ów ogromny ocean naukowych "dowodów na pewność istnienia Boga", a rozważy jedynie "możliwość" Jego istnienia - co każda osoba o zdrowych zmysłach powinna jednak czynić), wówczas musi także brać pod uwagę, że w świecie stworzonym celowo oraz zarządzanym inteligentnie przez wszechmocnego Boga istnienie "kości dinozaurów" wcale NIE oznacza iż dinozaury faktycznie kiedykolwiek żyły na Ziemi, podobnie jak istnienie UFO i UFOnautów też wcale w nim NIE oznacza, że UFOnauci faktycznie zamieszkują na stałe na jakiejś planecie wszechświata. Po prostu ów wszechmocny Bóg, który NIE miał żadnych trudności ze stworzeniem całego świata fizycznego, wszystkich stworzonek, oraz człowieka, mógł dla najróżniejszych nadrzędnych powodów postwarzać także i owe "kości dinozaurów" jako unikalny dla Niego rodzaj "pomocy nauczających", oraz powprowadzać potem te kości w odpowiednie warstwy geologiczne Ziemi.
Do dzisiaj nowa "totaliztyczna nauka" zidentyfikowała już dosyć liczne dowody na fakt, że "kości dinozaurów" są jedynie rodzajami "pomocy edukacyjnych celowo fabrykowanych przez Boga aby pobudzać ludzi do twórczych poszukiwań prawdy oraz do powiększania ludzkiej wiedzy (tak jak to stwierdzają punkty #F2 i #E1 tej strony). Do dowodów tych daje się zaliczyć m.in.:
(1) Fakt, że ludzie (i wszelkie inne istoty żywe posiadające DNA) starzeją się wielokrotnie wolniej w sztucznie stworzonym przez Boga "nawracalnym czasie softwarowym", zaś wszelkie skały i skamienieliny, w tym kości dinosaurów, starzeją się znacznie szybciej w naturalnym "nienawracalnym czasie absolutnym wszechświata". Aż cały szereg totaliztycznych stron wyjaśnia rewolucyjne odkrycie nowej "totaliztycznej nauki", że w naszym świecie fizycznym panują aż dwa odmienne czasy - po przykłady tych wyjaśnień patrz punkty #C4.1, #C4, #C3 i #A1 strony o nazwie immortality_pl.htm, wstęp i punkt #G4 strony o nazwie dipolar_gravity_pl.htm, podpis pod "Tabelą #A1" ze strony o nazwie humanity_pl.htm, punkt #C9.1 strony o nazwie ufo_proof_pl.htm, czy punkty #C3 i #H1.1 strony o nazwie przepowiednie.htm. Fakt zaś, że nasz świat fizyczny jest rządzony przez owe dwa odmienne rodzaje czasu, powoduje iż ludzie starzeją się około 365 tysięcy razy wolniej niż np. skały czy skamienieliny. Wszakże żyjąc w "nawracalnym czasie softwarowym", ludzie aż wielokrotnie przeżywają to samo swoje życie. Bóg poddaje ich bowiem dzialaniu metody zwanej iteracja aby nieustannie udoskonalać ich cechy charakteru i ich osiągnięcia życiowe - tak jak wyjaśnia to punkt #C3 strony o nazwie przepowiednie.htm. Na dodatek, ów "nawracalny czas softwarowy" postępuje skokami (tak jak ilustruje to eksperyment opisany w punkcie #D1 strony o nazwie immortality_pl.htm). Pomiędzy zaś każdymi dwoma jego skokami występuje ogromna przerwa w upływie tego czasu, którą to przerwę Bóg wykorzystuje do analizy sytuacji i do wypracowywania co powinno stać się dalej. W rezultacie, Bóg był łaskaw ujawnić to nam w Biblii (patrz "2 List św. Piotra Apostoła" werset 3:8) "Niech zaś dla was, umiłowani, nie będzie tajne to jedno, że jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień" - co należy interpretować, m.in., że kiedy w naszym sztucznym "nawracalnym czasie softwarowym" upływa jeden dzień, w naturalnym "nienawracalnym czasie absolutnym wszechświata", w którym żyje nasz Bóg, może upłynąć nawet około 1000 lat. Z drugiej strony, jednocześnie skały i skamienieliny starzeją się szybko i nieustannie. Wszakże ich życiem rządzi ów "nienawracalny czas absolutny wszechświata". W końcowym efekcie obu tych odmiennych szybkości starzenia się ludzi i skamienielin, metody datowania używane przez dzisiejszą naukę mogą wskazywać śmierć dinozaurów mającą miejsce jakoby miliony lat temu, kiedy faktycznie Bóg mógł dokonywać nieudanych eksperymentów ze stwarzaniem dinozaurów w tym samym czasie jak stwarzał też pierwszych ludzi i pierwsze zwierzęta. Na dodatek, sprawa skamienielin dinozaurów jest też komplikowana przez fakt, że ów "nawracalny czas softwarowy" był wprowadzony przez Boga dopiero podczas bibilijnego "Wielkiego Potopu" - tak jak wyjaśnia to punkt #C4 strony o nazwie immortality_pl.htm. Stąd wszelkie orgamizmy które żyły przed Wielkim Potopem poddane były następstwom działania "nienawracalnego czasu absolutnego wszechświata" - tworząc skamienieliny których poziom zestarzenia dzisiaj oceniany jest na wiele milionów lat. Natomiast wszystko co żyło już po bibilijnym Wielkim Potopie, starzeje się według owego sztucznego i wolno upływającego "nawracalnego czasu softwarowego", w którym odstęp od chwili stworzenia ludzkości wynosi dzisiaj zaledwie około 6000 lat.
(2) Nieistotność dowodowa tych kości dla podejścia "a priori" do badań, tj. fakt że "kości dinozaurów mają wartość dowodową jedynie w przypadku kiedy są one badane z filozoficznego podejścia 'a posteriori' stosowanego przez starą "ateistyczną naukę ortodoksyjną", natomiast tracą one wartość dowodową kiedy bada się je z filozoficznego podjeścia 'a priori' ". Tymczasem filozofia totalizmu nam ujawnia, że tylko te twory Boga istnieją obiektywnie, faktycznie i trwale, które dają się obiektywnie wykryć i udokumentować zarówno przy filozoficznym podejściu do badań zwanym "a priori" jak i przy podejściu zwanym "a posteriori". Wszystko zaś co daje się wykryć i udokumentować tylko subiektywnie i tylko z jednego podejścia, faktycznie reprezentuje tylko "fabrykację Boga inspirującą nasze poszukiwania twórcze a stworzoną jedynie aby dostarczyć ludziom potwierdzeń dla ich głębokich wierzeń" - co wyjaśnia nam dokładniej punkt #E2 tej strony.
(3) Wiek tych kości starszy niż data stworzenia ludzkości. Dowodem na "celowe fabrykowanie kości dinozaurów przez Boga w celu zainspirowania ludzi do twórczych poszukiwań prawdy" jest też fakt, że "powstanie kości dinozaurów datuje się wcześniej niż wynosi data stworzenia świata fizycznego, ustalona przy filozoficznym podejściu 'a priori' do ludzkich badań rzeczywistości" (owa data stworzenia jest wskazywana w punkcie #H1 powyżej). Innymi słowy, NIE jest możliwe aby dinozaury istniały w czasach kiedy jeszcze NIE zaistniał nasz "świat fizyczny" i Ziemia ponieważ Bóg jeszcze ich NIE stworzył.
(4) Faktologiczna identyczność do "symulowanych" manifestacji UFO. Za taki sam dowód należy też uznać fakt, że "na Ziemi istnieją też np. obiektywne zdjęcia, raporty świadków, oraz ślady materialne manifestacji wehikułów UFO i UFOnautów, jednak oficjalna nauka ziemska NIE uznaje tych manifestacji za faktyczny dowód istnienia UFO i UFOnautów". Innymi słowy, na jakiejże to "dwulicowej zasadzie" owa "ateistyczna nauka ziemska" ma prawo uznawać istnienie dinozaurów, ale jednocześnie twierdzi że ma powody aby odmawiać uznania istnienia UFO i UFOnautów (a także istnienia wielu innych tajemniczych obiektów i istot "fabrykowanych" przez Boga dla edukacyjnych celów, w rodzaju "Yeti", "Nessie", duchów, "demonów", "miast-widm" okresowo ujawniających się ludziom np. dzięki zjawisku "fata morgana" - tak jak dla przypolskiego miasta "Wineta" opisuje to np. punkt #H2 na stronie tapanui_pl.htm, itp.), chociaż dowody na obie te kategorie istot i obiektów mają podobny charakter i są podobnie podważalne.
(5) Przekleństwo poważnych badaczy dinozaurów. Wiele osób zainteresowanych w UFO wie, że racjonalnych, poważnych i efektywnych badaczy tajemnic UFO prześladuje rodzaj śmiercionośnego "przekleństwa". Mianowicie, jeśli zbyt usilnie i oddanie dociekają oni tajemnic UFO lub UFOnautów z użyciem niezawodnych metod naukowych, wówczas szybko dopada ich jakiś gwałtowny rodzaj śmierci. (Więcej informacji na temat owego śmiercionośnego "przekleństwa badaczy UFO" zawarłem m.in. w punkcie #J3 strony o nazwie evidence_pl.htm, a także w punktach #77 i #78 z rozdziału W4 w tomie 18 monografii [1/5].) Jednak tylko niewiele osób wie, że w działaniu jest też nieco podobne "przekleństwo badaczy dinozaurów" które tym razem uśmierca zadedykowanych badaczy tych stworów. Doskonałym przykładem ofiary owego "przekleństwa badaczy dinozaurów", dla którego los dopełnił się w dniach kiedy właśnie pisałem niniejszy punkt, jest 18-letnia Nowozelandka opisana w artykule [1#H2] o tytule "Sad end to dream of walking with dinosaurs" (tj. "żałosny koniec marzenia o spacerze z dinozaurami") ze strony A4 nowozelandzkiej gazety The Dominion Post, wydanie z wtorku (Tuesday), July 12, 2011. (Odnotuj że inny artykuł [1b#H2] o śmierci tej samej dziewczyny, ilustrowany jej kolorowym zdjęciem, był też opublikowany pod tytułem "Tributes flow on internet for 'increadible' girl" - tj. "Wyrazy żalu napływają w internecie dla 'niezwykłej' dziewczyny" ze strony A3 gazety The New Zealand Herald, wydanie z wtorku (Tuesday), July 12, 2011 - tyle że ten inny artykuł nic NIE wspomina o jej fascynacji dinozaurami.) Dziewczyna ta już od najwcześniejszego dzieciństwa była zafascynowana dinozaurami (to jej zafascynowanie niektórzy opisują jako "obsesję dinozaurami"). Zawsze marzyła też o zostaniu "palaeontologiem" i poświęceniu swego życia naukowym badamiom tych stworów. Tak się też "stało", że wkrótce po rozpoczęciu studiów w kierunku który ją pasjonował, do Nowej Zelandii przybyła australijska wystawa o tytule "Walking With Dinozaurs" - której twórcy dorabiali sobie na "kulcie tych stworzeń". Nieco informacji o owej wystawie czytelnik może znaleźć w artykule [2#H2] o tytule "Walk through dinosaurs' life and times" (tj. "spacer przez życie i czasy dinozaurów"), ze strony A9 nwozelandzkiej gazety The Dominion Post, wydanie z czwartku (Thursday), June 30, 2011 - który promował tą australijską wystawę pokazywaną w Auckland. Wobec takiej sposobności, omawiana tu fascynatka tych stworów wymusiła na swoim ojcu, aby jako jej prezent na 18-te urodziny ojciec zabrał ją na ową wystawę. Jej 18-te urodziny były w czwartek, zaś na wystawę w odległym o około 650 kilometrów Auckland pojechali samochodem w niedzielę. W drodze powrotnej z wystawy, o godzinie 4:40 po południu, samochód w którym jechali jakimś tajemniczym zrządzeniem losu zderzył się z ambulansem, zaś owa 18-letnia fascynatka dinozaurów zginęła w wyniku tego wypadku. Dowodowe znaczenie jej śmierci, a także śmierci wielu innych zadedykowanych badaczy dinozurów (lub UFO) polega na tym, że potwierdza ono istotną regułę, mianowicie iż "wszechmocny Bóg NIE dopuszcza aby jego plany wobec postepu i drogi wiedzy u ludzkości były sabotażowane przez zbyt entuzjastycznych badaczy istot i obiektów jakie są tylko boskimi "symulacjami". Badacze tacy mnożą bowiem rzekomą "wiedzę" jaka oddala ludzkość od prawdy ponieważ wygląda jak "poprawna" oraz cieszy się taranującym prawdę poparciem oficjalnej nauki, jednak jaka to wiedza faktycznie w dzisiejszych czasach ciągle jest "zwodnicza" bowiem dotyczy tego co jest tylko "boską symulacją" (a nie trwałą prawdą) podczas gdy dzisiejsi ludzie narazie ciągle jeszcze NIE dojrzeli intelektualnie aby zrozumieć ideę takiej "boskiej symulacji".
(6) Niewłaściwa wytrzymałość tych kości. Jeśli "kości dinozaurów" miały tą samą wytrzymałość mechaniczną, co kości dzisiejszych zwierząt, wówczas ich wytrzymałość była zbyt mała aby zabezpieczyć dynamikę ruchów największych rozmiarowo dinozaurów przypisywaną tym potworom przez dzisiejszych naukowców ortodoksyjnych. W rezultacie, największe dinozaury faktycznie byłyby miażdżone pod własnym ciężarem - tak jak dzisiaj dzieje się to z wielorybami wyrzucanymi na brzeg morza. Aby więc największe dinozaury faktycznie mogły się poruszać tak dynamicznie jak im się to dzisiaj przypisuje, musiałyby one albo (1) mieć kości z materiałów o większej wytrzymałości mechanicznej niż kości u dzisiejszych zwierząt (co z kolei zaprzeczałoby zasadom "naturalnej ewolucji", a stąd podważało twierdzenia ewolucjonistów), albo (2) żyć na planecie o mniejszej grawitacji niż Ziemia (co z kolei podważałoby całą dyscyplinę astrofizyki), albo też (3) poruszać się wyłącznie w wodzie - tak aby wypór wody pomniejszał wagę ich ciał (co z kolei zaprzeczałoby ich anatomii która dokumentuje iż dinozaury żyły na lądzie). Oczywiście, dla krótkowzroczności dzisiejszych naukowców np. empiryczny fakt że kości mniejszych niż dinozaury dzisiejszych wielorybów wyrzucanych na plaże są miażdżone pod ich własnym ciężarem zupełnie nic NIE mówi, podobnie jak też nic ich NIE zastanawia np. równie tajemnicze odkrycie, iż zgodnie z teoriami aerodynamiki trzmiel NIE ma prawa latać.
(7) Żarty i zabawa z jakimi Bóg traktuje "ateistycznych naukowców ortodoksyjnych" badających "kości dinozaurów". Jak przystało na "Boga młodzika", nasz Bóg nieustannie wykazuje ogromne poczucie humoru. Kiedykowlwiek więc "wprowadza kogoś w maliny", zawsze daje mu dyskretnie znać, że "jest to tylko żart". Jeden taki żart jaki Bóg "wystroił" badaczom dinozaurów, zaś potem pozwolił im go "odkryć" i ujawnić światu, opisany był w artykule [3#H2] o tytule "Giant sea predator turned victims into art", (tj. "gigantyczny drapieżnik morski przemieniał ofiary w działa sztuki"), ze strony A24 gazety The New Zealand Herald, wydanie z czwartku (Thursday), October 13, 2011. Artykuł ten opisuje "znalezisko palaeontologiczne" znajdujące się w posiadaniu "Berlin Ichthyosaur State Park in Nevada", USA. Znalezisko to ma formę skamieniałego "działa sztuki" które jakoby przetrwało do dzisiejszych czasów poukładane właśnie z kości gigantycznych dinozaurów o wielkości dzisiejszych wielorybów lub autobusów. Zanim kości te skamieniały, ktoś poukładał je artystycznie w regularny dwurzędowy wzór geometryczny, posegregowane według swojej wielkości, oraz porozstawianie tak precyzyjnie, że naukowcy zmuszeni byli absolutnie wykluczyć możliwość iż ich rozmieszczenie miało przypadkowy i "naturalny" charakter. Jedyne więc wytłumaczenie jakie naukowcy dotychczas potrafili wymyślić aby uzasadnić takie "artystyczne" rozlokowanie owych skamieniałych "kości dinozaurów" z Nevada, to że razem z dinozaurami żył jakiś gigantyczny drapieżnik jeszcze od nich większy (jakiego skamienieliny nigdy jednak NIE odkryto), który miał podobne do ludzkich "skłonności artystyczne" - zaś z nudów zabawiał się układaniem kości swoich ofiar w rodzaje "dzieł sztuki". Oczywiście, całej tej "gimnastyce" i wymyślaniu nieprawdopodobnych wytłumaczeń NIE bazujących na żadnym istniejącym materiale dowodowym, "dzisiejsza nauka ortodoksyjna" oddaje się tylko po to aby uniknąć przyznania że (1) "Bóg istnieje", oraz że (2) "z pomocą 'kości dinozaurów' ów Bóg 'stroi sobie żarty' z dzisiejszych naukowców". (Inne przykłady podobnego "strojenia sobie żartów" przez Boga z dzisiejszych naukowców opisałem na stronie o nazwie evolution_pl.htm.)
Powyższe znalizisko opisane w artykule [3#H2] wcale NIE jest jedynym które ujawnia że "Bóg stroi sobie żarty z badaczami kości dinozaurów". Kolejnym takim artykułem był [4#H2] o tytule "Feathered T-rex find turns dinosaur world on its head" (tj. "znalezisko opierzonego T-rex'a odwraca świat dinozaurów do góry nogami") ze strony B5 nowozelandzkiej gazety The Dominion Post, wydanie z poniedziałku (Monday), April 23, 2012. Artykuł ten ujawnia, że w Chinach znaleziono ostatnio skamienieliny i kości najbardziej drapieżnego dinozaura zwanego "T-rex", który ważył około 1.4 tony. Ów morderczy potwór był jednak pokryty piórami i puchem - tak jak dzisiejsze pisklątka.
Oczywiście, mądry Bóg przywiązał do "kości dinozaurów" znacznie więcej materiału dowodowego podobnego do przytoczonego powyżej. Aby więc dociec prawdy na ich temat, wystarczy teraz aby poodkrywać, zinterpretować i ujawnić światu te dowody. Niestety, jak zawsze ma to miejsce z ustalaniem prawdy, będzie to wymagało aby ktoś włożył w badania dozę wysiłku i pracy jaka będzie odpowiadała randze tej sprawy (zgodnie z działaniem "pola moralnego" wyrażonym też np. przysłowiem "bez pracy nie ma kołaczy"). Jednak ustalenie prawdy na temat owych "kości dinozaurów" jest warte zachodu. Wszakże wynosi ono ludzkość na wyższy poziom świadomości. Nie tylko bowiem ujawnia ludziom, że dla inspirowania postępu wiedzy Bóg "fabrykuje" wymagane "pomoce nauczające" w rodzaju owych "kości dinozaurów", ale także rewolucjonizuje ludzkie poglądy na praktycznie każdy temat. Przykładowo, potwierdza, że podobnie jak owe "kości dinozaurów", Bóg "fabrykuje" także "manifestacje UFO" (opisywane m.in. na stronie ufo_proof_pl.htm), manifestacje najróżniejszych "potworów" w rodzaju "Nessie", "Mkole-Mbembe", itp., (opisywane m.in. w punkcie #E1 strony stawczyk.htm), manifestacje "humanoidów" w rodzaju "Yeti", "Sasquatch", "Maeroero", itp., (opisywane m.in. w punkcie #E6 strony newzealand_pl.htm), a nawet że w początkowych czasach dla wygody i użytku ludzi Bóg stworzył najróżniejsze miasta, mieszkania, piramidę Cheopsa, budowle megalityczne, a także sprzęty domowe i kuchenne, opisywane m.in. w punkcie #H1 niniejszej strony, a także w punkcie #B2 mojej innej strony o nazwie humanity_pl.htm. Potwierdza to też bibilijne dane, że Bóg stworzył świat fizyczny, Ziemię i człowieka tylko około 6000 lat temu. Zmienia to nasze nastawienie do całej otaczającej nas rzeczywistości. Potwierdza że "moralność to poziom zgodności ludzkiego postępowania z wymaganiami nakładanymi na nas przez Boga" - tak jak opisuje to strona morals_pl.htm, a także ostrzega że każdy przejaw "niemoralności" jest surowo karany. Uczy nas naukowych metod dokładnego poznawania swego Boga. Itd., itp. Wielka więc szkoda, że ciągle aż tak niewielu ludzi docenia potencjał jaki dla postępu ludzkości wniesie upowszechnienie prawdy o kościach dinozaurów. Wielka też szkoda, że narazie gro ludzi nadal uprawia karalną przez Boga "pasywność" (opisywaną m.in. w punkcie #B4 strony o nazwie parasitism_pl.htm oraz w punkcie #C7 strony o nazwie seismograph_pl.htm), a stąd nadal niemal nikt NIE dodaje swego wkładu np. do wydobycia tej istotnej prawdy na światło dzienne.
Czytelnik być może się zastanawia, jak to możliwe że tylu wysoko-płatnych profesorów, którzy pokończyli takie drogie studia na tak ekskluzywnych uniwersytetach, dochodzi w sprawie "kości dinozaurów" do aż tak błędnych wniosków. Tymczasem powód jest prosty - ich błąd wywodzi się z użycia niewłaściwego podejścia filozoficznego do badań (tj. podejścia zwanego "a posteriori" praktykowanego przez dotychczasową "ateistyczną naukę ortodoksyjną"). Chodzi bowiem o to, że każdy obiekt, w tym "kości dinozaurów", składa się nie tylko z "ciała", ale także i z "duszy" (albo, używając terminologii komputerowej, nie tylko z "hardware" ale również i z "software") - tak jak opisuje to strona o nazwie soul_proof_pl.htm. W przypadku "kości dinozaurów" owo "ciało" (lub "hardware") to substancja z której kości owe są stworzone, zaś "dusza" (lub "software") to cała wiedza na ich temat, a więc wiedza "kto" i "dlaczego" je stworzył, jaka jest ich historia, itp. Tak zaś się składa, że "ateistyczna nauka ortodoksyjna" z jej "a posteriori" podejściem do badań ogranicza się tylko do badania "ciała" (lub "hardware"), zaś ignoruje badanie "duszy" (albo "software"). Zakłada bowiem że owa "dusza" (albo "software") może być łatwo dopowiedziana poprzez jej "ekstrapolację" z innych, typowych i już znanych nauce przypadków. W tym założeniu popełnia jednak kardynalny błąd, bowiem we wszechświecie istnieją też tzw. "wyjątki" których "software" NIE daje się odtworzyć poprzez typową "ekstrapolację". (Np. jeśli naukowcy ortodoksyjni za "typową" ranę żołnierza uznają "ranę postrzałową", wówczas stają się zupełnie bezradni kiedy napotkają przypadek żołnierza który usiadł na gwoździu.) Aby więc wykryć i poprawnie opisać także owe "wyjątki", konieczne jest użycie konkurencyjnego "a priori" podjeścia do badań praktykowanego przez nową "naukę totaliztyczną". W tym podejściu "a priori", badania zaczynają się od odtworzenia "duszy" (albo "software"), a dopiero potem przypisują ową "duszę" ("software") do przynależnych im "ciał" ("hardware"). W ten sposób unika się błędów i pomyłek nawet w odniesieniu do "wyjątków" wobec których stara nauka jest całkowicie bezradna. Nasza cywilizacja uniknęła by wielu cierpień, upadków i niesprawiedliwości (włączając w to obecny okres "kryzysu ekonomicznego") gdyby każda sprawa badana w niej była równolegle przez obie te konkurencyjne wobec siebie nauki - tak jak opisuje to punkt #C1 na stronie telekinetyka.htm oraz punkt #A2.6 na stronie o nazwie totalizm_pl.htm. Dlatego namawiam tutaj czytelnika, aby i on przyłączył swe działania i wysiłki do możliwie jak najszybszego oficjalnego ustanowienia na ziemi tej nowej i zbawiennej dla ludzkości "nauki totaliztycznej".
Gdyby ktoś miał wskazać coś, co już urosło do roli "symbolu" przeciwstawności wyników badań starej "ateistycznej nauki ortodoksyjnej" oraz nowej "nauki totaliztycznej", wówczas tym czymś byłyby właśnie "kości dinozaurów". Wszakże mechanizmy powstania i powody istnienia owych "kości dinozaurów" obie te nauki wyjaśniają na kardynalnie odmienne sposoby. To zaś powoduje, że kości te są faktycznie ową symboliczną "ziemią niczyją" i "polem bitwy" które definiują granice i różnice pomiędzy dotychczasową "ateistyczną nauka ortodoksyjną", a nową "nauką totaliztyczną". Wierzę też, że nieuchronne bitwy i wojny pomiędzy oboma tymi wzajemnie konkurencyjnymi wobec siebie naukami, odbędą się w przyszłości m.in. właśnie na owej "ziemi niczyjej", czyli na polu naukowego wyjaśnienia pochodzenia i powodów dla istnienia "kości dinozaurów". Innymi słowy, już obecnie wygląda na to że tak jak kiedyś wojownicze zapędzanie się Katolików na "wojny krzyżowe" zainicjowało odejścia wielu ludzi od owej religii, obecne zapędzanie się "ateistycznej nauki ortodoksyjnej" na "wojny dinozaurowe" spowoduje kiedyś upadek dotychczasowej monopolistycznej roli owej przestarzałej już i aroganckiej nauki. Z kolei dla naukowców przyszłości "kości dinozaurów" zapewne staną się "symbolem naukowej bezmyślności i ignoranctwa" oraz źródłem takiego samego natrząsania się z dzisiejszych naukowców, jak dla dzisiejszych naukowców stanowi "ilość diabłów rezydujących na czubku szpilki" zawzięcie dyskutowana przez naukowców okresu średniowiecza. (Jak z tego widać, tematy się zmieniają, jednak ignorancja i niedoskonałość ludzka pozostaje bez zmiany - tak jak wyjaśnia to dokładniej punkt #B2 strony o nazwie antichrist_pl.htm.) Tak bowiem się składa, że w historii ludzkości NIE było jeszcze okresu, w którym ludzie sowicie opłacani za wdrażanie postępu popełnialiby równą liczbę błędów i szerzyli podobne bzdury jak czynią to dzisiejsi zawodowi naukowcy. (Przykład kolejnego po "kościach dinozaurów" przypadku "naukowej bzdury" oficjalnie upowszechnianej przez dzisiejszą oficjalną naukę, jest zapylanie baobabów przez "nietoperze owocowe" opisane dokładniej w punkcie #C2 strony o nazwie cooking_pl.htm oraz w punkcie #F4.4 strony o nazwie stawczyk.htm.) Z tych powodów, warto teraz zarówno pilnie śledzić kolejne "bzdury" jakie wysoce "naukowym językiem" wygłaszają na temat "kości dinozaurów" dzisiejsi "ateistyczni naukowcy ortodoksyjni" - zupełnie już pozbawieni zdolności do racjonalnego myślenia, jak i śledzić także jakie będą owe następne naukowo-przełomowe odkrycia na temat owych "kości dinozaurów" dokonane przez nową "naukę totaliztyczną". (Spisywanie tych odkryć będzie kontynuowane na niniejszej stronie - warto więc tu ponownie zaglądać w przyszłości.) Prawda bowiem stoi po stronie "nauki totaliztycznej". Jest więc już tylko kwestią czasu, kiedy "naukowe bzdury i edukacyjna bezmyślność" zasiewane przez dotychczasową "ateistyczną naukę ortodoksyjną" zostaną w pełni zdemaskowane, wystawione na widok publiczny, oraz stopniowo zastąpione zdrowym rozsądkiem i prawdą.
Temat inspirowania rozwoju ludzkości poprzez "symulowanie" przez Boga rzekomego istnienia dinozaurów na drodze celowego tworzenia ich kości i wprowadzania tych kości w warstwy geologiczne ziemi, jest omawiany aż na szeregu totaliztycznych stron. Linki i nazwy owych stron są podane powyżej w punkcie #E1 (przykładowo, obejmują one punkty #D3 i #F4.2 ze strony o nazwie stawczyk.htm).
Jan Pająk 2017 pisze:#F2. Materiał dowodowy jaki wskazuje, że ludzie zostali wyewolucjonowni przez Boga z "wodnego stworzenia", np. podobnego do mitologicznej syreny, oraz że najbliższymi ciągle żyjącymi krewniakami człowieka są wieloryby i delfiny:

W punkcie #H2 tej strony wyjaśniony został szokujący dla niektórych fakt, mianowicie że "całościowe" porównywanie ze sobą kodów genetycznych jest zupełnie nieprzydatne do ustalania rodowodu danego gatunku. Z całymi bowiem tymi kodami jest podobnie, jak z całymi rysunkami konstrukcyjnymi samochodów w odmiennych fabrykach, z których to całych rysunków również NIE daje się ustalić rodowodu i wzajemnego pokrewieństwa odmiennych rodzajów samochodów. (Chociaż jeśli ktoś dokładnie wie co i gdzie powinien czytać na owych rysunkach techniczych, pokrewieństwo poszczególnych typów samochodów może on odkryć w krókich uwagach jakie ich konstruktorzy wpisują we fragmentach tych rysunków, np. w ich narożnikach i ramkach - po szczegóły patrz punkt #H4 tej strony internetowej.) Przykładowo, całe rysunki techniczne autobusu firmy Mercedes będą sugerowały, że autobus ten jest krewniakiem autobusu firmy np. Hyundai czy Daewoo, jednak że nie ma on nic wspólnego z samochodem osobowym (limuzyną) firmy Mercedes. (Tymczasem rzeczywistość jest z nimi dokładnie odwrotna. Aby to jednak odkryć, ktoś kto nie ma o tym pojęcia musiałby nauczyć się odczytywać drobne zapiski dobrze ukryte w małych fragmentach rysunków technicznych tych autobusów.) "Całościowa" analiza kodu genetycznego odzwierciedla wszakże tylko szczegóły budowy, działania, oraz warunków w jakich dane gatunki żyją, wyrażone w "języku genetycznym" jakiego ludzie ciągle jeszcze nie odszyfrowali. Ci więc naukowcy, którzy twierdzą że np. cały kod genetyczny małp jest dowodem na pokrewieństwo pomiędzy małpami a ludźmi, po prostu nie wiedzą o czym dokładnie mówią. Jeśli zaś zaakceptować tą niewygodną dla niektórych prawdę na temat całych kodów genetycznych, wówczas na obecnym poziomie naszej wiedzy jako wskaźników pokrewieństwa odrębnych gatunków stworzeń musi się użyć zupełne innych faktów. Poniżej wyszczególniłem całą serię takich wskaźników. Moim zdaniem wszystkie one dowodzą, że z punktu widzenia faktycznego rodowodu, najbliższymi ciągle żyjącymi zwierzęcymi krewniakami ludzi są wieloryby i delfiny. Jednocześnie zaś małpy mają tyle samo wspólnego z ludźmi, co żabie kijanki mają z rybami. Oto owe wskaźniki:
(1) Brak sierści na niemal całym ciele oraz obecność włosów na głowie. Wszystkie ssaki, których ostatnie etapy ewolucyjne miały miejsce na lądzie, pokryte są sierścią. Z kolei wszystkie stworzenia, których ostatnie etapy ewolucyjne zachodziły w wodzie, mają gołą skórę. Człowiek posiada skórę pozbawioną sierści właśnie jak jego do dzisiaj żyjący wodni krewniacy, przykładowo jak wieloryby czy delfiny. Niemal jedynym obszarem gdzie człowiek zachował włosy jest wierzchołek głowy - najwyraźniej jego przodkowie ewolucyjni nawykli byli do pływania z głowami wystającymi z wody.
(2) Stojąca postawa, którą usiłują także przyjmować np. morsy po wyjściu na wybrzeże. Zwierzęta lądowe rzadko przyjmują postawę stojącą w procesie swojej ewolucji. Jeśli zaś ją już czymś zmuszone są przyjąć, wówczas zwykle powoduje to degenerację ich górnych kończyn, przy jednoczesnym podwojeniu siły i rozmiaru kończyn dolnych (jako przykład rozważ kangury czy dwunożne dinozaury). Tymczasem ssaki wodne, instynktownie dążą do przyjmowania na lądzie pozycji stojącej która odzwierciedla ich pozycję podczas oddychania w wodzie. Po wyjściu więc na ląd ciągle wykazują tendencję do utrzymywania tej pozycji - jako przykład rozważ pozycję zajmowaną instynktownie przez morsy po wyjściu na brzeg.
(3) Ludzkie stopy podobne do płetw, np. u żaby, czyli stopy zupełnie odmienne od chwytliwych "dłoni" na nogach małp. Nogi ludzkie w swoim ukształtowaniu są bardziej podobne do płetw stworzeń wodnych, np. żaby czy foki, niż do nóg zwierząt lądowych. Wszystko też wskazuje na to, że stopy ludzkie są ewolucyjnie przekształconymi płetwami podobnymi do tych z tyłu fok.
(4) Podobnieństwo szkieletu w przednich płetwach niektórych wielorybów i delfinów do szkieletu rąk ludzkich. Niektóre wieloryby i delfiny mają w swoich przednich płetwach układy kostne które są niemal identyczne do kości z dłoni ludzkich. Faktycznie to układy kostne w ich przednich płetwach są znacznie bardziej podobne do kości w ludzkich dłoniach, niż są kości z dłoniach małp. Nie istnieją też żadne inne stworzenia na Ziemi, których układ kostny w przednich kończynach byłby bardziej podobny do kości w dłoniach ludzkich, niż ma to miejsce właśnie w przednich płetwach niektórych wielorybów i delfinów.
(5) Instynktowna umiejętność pływania u dzieci ludzkich. Zgodnie z ewolucyjną zasadą opracowaną w XIX wieku przez niemieckiego ewolucjonistę Ernst'a Haeckel'a, która stwierdza, że "ontogeneza jest rakapitulacją filogenezy" (tzn. że "rozwój jednostki powtarza rozwój całego gatunku"), jeśli ludzie wywodzą się od stworzenia wodnego, wówczas dzieci ludzkie powinny być w stanie instynktownie pływać. Faktycznie też jest wszystkim doskonale wiadomym, że dzieci ludzkie w wieku kiedy ciągle jeszcze nie potrafią wcale chodzić, rzeczywiście posiadają już instynktowną umiejętność pływania. (Co jeszcze ciekawsze, umiejętność ta zanika w nich z chwilą kiedy nauczą się chodzić.) W owym pierwszym okresie życia dzieci ludzkie instyktownie pływają oraz regulują swój oddech w wodzie jak małe delfiny. Praktycznie więc owa instynktowana umiejętność pływania u dzieci które ciągle nie umieją chodzić, jest kolejnym dowodem na fakt, że przodkowie człowieka wywodzili się z istoty wodnej (np. podobnej do syreny). (Nie będę tu już dyskutował dobrze wszystkim znanego faktu, że przez spory fragment swego rozwoju płodowego dzieci ludzkie wyglądają jak małe delfiny.)
(6) Podobny smak mięsa wielorybów i ludzi. Folklor ludowy tych narodów, które zarówno uprawiały kiedyś kanibalizm, jak i jednocześnie jadały mięso wielorybie (przykładowo tak jak to czynili nowozelandzcy Maorysi), twierdzi że smak mięsa ludzkiego i wielorybiego jest ogromnie podobny do siebie, chociaż jednocześnie zdecydowanie odmienny od smaku mięsa innych stworzeń, szczególnie lądowych. Z kolei folklor tych narodów które zjadały zarówno ludzi jak i małpy, np. ludożerców z Borneo, stwierdza że smak mięsa małp jest drastycznie odmienny od smaku mięsa ludzkiego.
(7) Preferowanie przez ludzkie ciało diety z ryb oraz z innych organizmów wodnych. Kiedy jakieś organizmy żywe wykształcą się ewolucyjnie dla pobierania określonego pokarmu, wówczas ten ich pokarm okazuje się potem najbardziej dla nich odpowiedni pod każdym możliwym względem. Natomiast przejście na zjadanie przez nie jakiegokolwiek innego pokarmu zawsze indukuje w nich najróżniejsze problemy zdrowotne. Jak też się okazuje, dla ludzi najodpowiedniejszym pokarmem okazują się ryby oraz inne żyjątka i rośliny morskie lub wodne. Faktycznie też dzisiejsi naukowcy odkrywają coraz to następne powody dla jakich ryby, małże, kraby, wodorosty, oraz inne produkty morza lub wód słodkich, a także idywidualne składniki biologiczne zawarte w rybach, małżach, skorupiakach, glonach, wodorostach, oraz w innych darach morza czy wody, okazują się wyjątkowo korzystne dla ludzkiego ciała. Jednocześnie też odkrywają coraz następne powody, dla jakiego pokarmy inne niż te wywodzące się z morza lub z wód słodkich idukują w ciele ludzkim najróżniejsze problemy.
(8) Instynktowne preferowanie smaku posolonych potraw. Człowiek jest praktycznie jedynym stworzeniem lądowym, które instynktownie bardziej preferuje zjadanie żywności jaka jest posolona, nad niesoloną żywnością. Wszelkie inne stworzenia, wprawdzie mogą ochotniczo lizać czystą sól jeśli mają jej deficyt w swoim organiźmie, jednak nie lubią smaku ani zjadania posolonych potraw. Najlepiej o tym wiedzą producenci pożywienia np. dla kotów, a także np. właściciele kotów. Wszakże w normalnych wypadkach koty nie ruszą posolonego pożywienia. Z kolei np. posolenie pokarmu lub trawy zjadanych przez krowy, powoduje ich rozdęcie które czasami może nawet skończyć się śmiercią danej krowy. Jedynym wytłumaczeniem dla owego instynktownego preferowania przez ludzi smaku posolonych potraw, jest zaakceptowanie że stworzenia z których człowiek się wyewolucjonował, wykształtowały w sobie taki właśnie smak ponieważ zjadały pokarm wymieszany ze słoną wodą morską. Stąd ich pokarm zawsze był posolony. Owo wytłumaczenie jest nawet potwierdzane ilościowymi faktami. Wszakże ilość soli którą ludzie najbardziej preferują w swoim pożywieniu, w typowych przypadkach jest równa ilości soli zawartej w wodzie morskiej.
(9) Zachowanie przez ludzi aż do obecnych czasów charakterystycznego "zapachu ryby" w intymnych miejscach ciała. Z kolei ów charakterystyczny "zapach ryby" cechuje wszystkie morskie stworzenia.
(10) Istnienie u ludzi jakichś szczątkowych zapisów genetycznych syren, które prowadzą do przypadków tzw. "mermaid syndrome". W czwartek, dnia 13 marca 2008 roku, w programie 2 telewizji nowozelandzkiej w godzinach 21:30 do 22:30 nadawany był program o nazwie "20/20". W programie tym raportowano m.in. o dziewczynce która urodziła się z ogromnie rzadkim na Ziemi tzw. "mermaid syndrome". Syndrom ten polega na tym, że dana osoba (zwykle dziewczynka) rodzi się w formie kiedy zamiast dolnych nóg i ludzkich organów wewnętrznych, wykształtowała ona ogon syrenki oraz wewnętrzne organy bardziej podobne do syrenki niż do kobiety. W programie tym pokazywano m.in. skany z rozwoju płodowego owej dziewczynki. Skany te ujawniły, że w przez większość czasu jako płod była ona bardziej podobna do płodu delfina niż do płodu człowieka - np. miała wszystkie płetwy delfina. Oczywiście, dzisiejsza medycyna traktuje owe rzadkie przypadki "mermaid syndrome" jako zbiegi okoliczności. Jednak nie można wykluczyć możliwości że są one po prostu genetycznym echem jakie ujawnia nam wygląd istot (tj. syren) z których Bóg wyewolucjonował potem ludzki system genetyczny. Taka możliwość "genetycznego echa syren" jest potwierdzana przez fakt, że sydrom ten pojawia się powtarzalnie u obcych sobie ludzi oraz że jego ofiary zawsze mają podobne do siebie cechy anatomiczne.
(11) Kochanie się będąc odwróconymi do siebie brzuchami. Żadne z obecnych zwierząt lądowych (poza człowiekiem) nie kocha się będąc do siebie zwrócone brzuchami. Tymczasem taki sposób kochania się jest standardem u ssaków wodnych, np. u wielorybów.
(12) Abstrakcyjne myślenie, użycie języka, oraz poczucie moralności, występujące zarówno w intelektualnym dorobku ludzi jak i w dorobku wielorybów i delfinów. Faktycznie to język mówiony, proces myślenia, a nawet poczucie moralności, są najbardziej wykształcone i bliskie do ludzkich właśnie u owych ssaków wodnych, tj. u delfinów i u wielorybów. Najwyraźniej właśnie środowisko wodne nakłania do rozwoju inteligencji i mowy. Przykładowo, porównanie bogactwa wyrażeń języka używanego przez delfiny, do sygnałów głosowych małp, ma się niemal tak samo do siebie jak porównanie np. języka jakichś prymitywnych ludów, np. pigmejów z Nowej Gwinei czy Indian z dżungli Amazonii, do sygnałów głosowych psów. Wieloryby i delfiny posiadają też samo-świadomość, potrafią rozpoznawać siebie samych w lustrach, organizują się w złożone społeczności, itp. Przykładowo, wieloryby spermowe demonstrują nawet poczucie moralności, kiedy np. nie używają swojej potężnej sonarnej lokacji ryb na pełnej mocy gdy inne wieloryby są w pobliżu, ani nie używają jej jako broni - ponieważ lokacje te ogłuszyłyby trwale inne wieloryby. Z uwagi na wszystkie powyższe cechy wielorybów i delfinów, uczestnicy dwudniowego spotkania na Uniwersytecie w Helsinkach, należący do międzynarodowej organizacji zwanej "Whale and Dolphin Conservation Society (WDCS)", uchwalili w dniu 24 maja 2010 roku deklarację, że owe stworzenia powinny otrzymać "prawa ludzkie". Deklaracja ta stwierdza, między innymi: "We affirm that all cetaceans as persons have the right to life, liberty and wellbeing". Temat owej deklaracji "praw ludzkich" dla wielorybów i delfinów omawia m.in. artykuł "Call to give whales 'human rights' " (tj. "Nawoływanie aby dać 'ludzkie prawa' wielorybom"), ze strony B2 nowozelandzkiej gazety The Dominion Post, wydanie z wtorku (Tuesday), May 25, 2010. Podsumowując, nawet chronicznie sceptyczni naukowcy potwierdzają, że NIE ma na Ziemi jeszcze innych stworzeń które byłyby aż tak bliskie ludziom pod każdym możliwym względem, jak właśnie wieloryby i delfiny.
(13) Istnienie u delfinów oraz wielorybów pokrewnych ludzkim zachowań społecznych. Z kolei te pokrewne zachowania potwierdzają, że zarówno ludzie jak i delfiny oraz wieloryby muszą wywodzić się z tego samego łańcucha ewolucyjnego. Tylko bowiem te dwie grupy wyewolucjonowały identyczne zachowania społeczne, jakie nie są demonstrowane przez żadne inne rodzaje stworzeń. Przytoczę tutaj przykłady najbardziej drastycznych z tych zachowań.
(13.1) Odchodzenie w zaświaty wraz z respektowanym przywódcą. Ewolucja nadała ludziom ten unikalny impuls, że jeśli umiera ktoś bardzo przez nich kochany lub respektowany, wówczas ci związani z nim uczuciowo popełniają samobójstwo aby razem odejść w zaświaty. Spektakularne przykłady działania tego impulsu obejmują m.in. samopalenie się żon w danych Indiach razem ze zwłokami ich mężów, chowanie w dawnym Egipcie ważnych dostojników wraz z całym ich dworem, losy Romea i Julii, czy dzisiejsze "pakty samobójcze" niektórych nastolatków. Otóż wieloryby i delfiny też tak czynią. Jeśli np. przywódczyni stada wielorybów jest chora i umiera, wówczas całe stado popełnia samobójstwo poprzez wyrzucenie siebie na piasek jakiejś plaży.
(13.2) Organizowanie spotkań (festiwali) wcale nie uzasadnianych materialnymi potrzebami przeżycia. Wieloryby i delfiny organizują powtarzalne spotkania społeczne w wybranych punktach morza. Spotkania te wcale nie są motywowane potrzebami przeżycia, np. nie mają one na celu reprodukcji czy też pozyskiwania żywności. Są więc głównie nastawione na rozrywki i na ożywianie kontaktów towarzyskich - tak jak ma to miejsce na ludzkich festiwalach czy świętach. Jednym z miejsc gdzie np. wieloryby wyznaczają sobie takie towarzyskie spotkania, jest pobliże miasta Kaikoura w Nowej Zelandii. Tylko też ludzie i wieloryby oraz delfiny wykształtowały ewolucyjnie takie spotkania nie uzasadniane potrzebami przeżycia.
(13.3) Rozpoznawanie inteligencji. Ze wszystkich stworzeń naszej planety tylko ludzie, wieloryby, oraz delfiny potrafią rozpoznać i uszanować inteligencję innych stworzeń. To dlatego przykładowo delfiny traktują ludzi jak równych sobie, ratują czasami tonących, a niekiedy nawet ochotniczo stają się członkami grup ludzkich - tak jak to miało miejsce z delfinem zwanym "Opo" z nowozelandzkiej miejscowosci Hokianga, który od lata 1955 roku, aż do dnia 8 marca 1956 roku zachowywał się jak człowiek aż został złośliwie zamordowany eksplozją "gelignite" najprawdopodobniej przez podmieńców którzy nie chcieli aby ilustrował on sobą prawdę na temat ewolucyjnego pokrewieństwa ludzi i delfinów. (O innym podobnym przykładzie delfina zachowującego się tak jak człowiek w miejscowości Hippo ze starożytnego Rzymu pisał około 100 A.D. niejaki Pliny the Younger.)
(13.4) Demonstrowanie świadomości pokrewieństwa z ludźmi. Delfiny i wieloryby są jedynymi zwierzętami, które demonstrują iż są świadome swego pokrewieństwa do ludzi. Często też demonstrują ową świadomość, np. poprzez pomaganie ludziom lub bronienie ludzi. Opis jednej z najbardziej niezwykłych takich demonstracji spotkałem w artykule "Tale of rescue by dolphins inspires film", opublikowanym w nowozelandzkiej gazecie "The New Zealand Herald", wydanie datowane w środę (Wednesday), October 18, 2006, strona A17. W artykule tym opisano jak w listopadzie 2004 roku czterosobowa grupa uczestników nowozelandzkiej organizacji ratownictwa zwanej "Whangarei Heads Surf Lifesaving" wypłynęła około 100 metrów w morze, gdzie zapolował na nią około 3 metrowej długości rekin. Widząc że ich życie jest w niebezpieczeństwie pobliskie stadko delfinów otoczyło tych 4 ludzi ciasnym pierścieniem i przez około 40 minut z narażeniem własnego życia odstraszało rekina aż do przybycia pomocy. Artykuł podaje nazwiska owych uratowanych przez delfiny: Rob Howes, Nicky Howes, Karina Cooper, Helen Slade. Podaje on też nazwisko ratownika który widział z bliska ogrom owego rekina-ludojada: Matt Fleet. Zgodnie z owym artykułem, obecnie nakręcany jest film o całym tym zdarzeniu (oryginalnie opublikowanym w nowozelandzkim "Northern Advocate"). Miejmy nadzieję że film ten przyczyni się do lepszej ochrony ciągle żyjących delfinów, których ilość na naszej planecie ostatnio raptownie topnieje.
(14) Istnienie u wielorybów i delfinów cech które poza nimi występują jedynie u ludzi, np. rozpoznawanie siebie w lustrze, używanie narzędzi, pokazywanie kompleksowych uczuć, czy posiadanie własnej kultury. Brytyjczyk o nazwisku Mark Simmonds, będący dyrektorem organizacji zwanej "the Whale and Dolphin Conservation Society", w październiku 2006 roku opublikował bardzo interesujący artykuł naukowy omawiający wyniki najnowszych badań wielorybów i delfinów. Aczkolwiek nie miałem dostępu do samego tego artykułu, jego streszczenie noszące tytuł "Whales and dolphins show distinctive human traits" ukazało się na stronie A11 w nowozelandzkiej gazecie "The New Zealand Herald", wydanie datowane w piątek (Friday), October 6, 2006. W artykule tym Mr Simmonds zwraca uwagę czytelnika na niezwykłe podobieństwa pomiędzy zachowaniami wielorybów i delfinów oraz zachowaniami ludzi. Wiele z tych podobieństw nie występuje nawet u małp. Aby wymienić tutaj kilka z nich, to wieloryby i delfiny używają narzędzi jak ludzie. Z łatwością rozpoznają siebie samych w lustrach. Ponadto pokazują cały szereg złożonych uczuć znanych jedynie u ludzi - począwszy od radości lub żałoby, aż do serdecznego pomniejszania bólu. Wykazują one również społeczne zachowania w rodzaju wzajemnej współpracy, wymiany informacji, grupowego uczenia siebie i innych, czy używania wspólnej formy języka. Ponadto mają one własną kulturę, jakiej objawami są m.in. złożone śpiewy, kulturalny tryb życia, wzajemne pomaganie sobie i towarzyszenie w niedoli, itd., itp. Artykuł ów zwraca uwagę na przeaczane uprzednio niebezpieczeństwo dzisiejszego nacisku na wznowienie polowania na wieloryby i delfiny. Mianowicie, że jeśli przypadkowo zabije się wiodące jednostki tych zwierząt, zniszczy się również ich kulturę i wiedzę które utrzymują ich przy życiu. To z kolei spowoduje ich całkowite wymarcie.
(15) Posiadanie jakiejś formy "języka" która umożliwia delfinom szybkie i jednoznaczne komunikowanie się z wielorybami. W środę, dnia 12 marca 2008 roku w dziennikach telewizyjnych Nowej Zelandii i Australii prezentowana była niezwykła obserwacja nowozelandzkiego naukowca. Naukowiec ten na własne oczy widział jak szybko delfin nazywany "Moko" skomunikował się z dwoma wielorybami które podczas odpływu morza zabłądziły pomiędzy piaszczyste płycizny, poczym uratował im życie poprzez wyprowadzenie ich na głębokie morze. Następnego dnia owe działania ratunkowe delfina opisane też zostały w artykule "How Moko the friendly dolphin saved whales" (tj. "Jak Moko przyjacielski delfin uratował wieloryby"), ze strony A3 nowozelandzkiej gazety "The Dominion Post", wydanie z czwartku (Thursday), March 13, 2008. Oto cytowanie najważniejszych zdań z owego artykułu: "Wieloryby były na powierzchni jednak kiedy Moko podpłynął do nich wszystkie trzy zanurzyły się pod wodę i popłynęły ku morzu. 'Było to dysyć zdecydowane, ta zmiana w ich nastroju.' ... Ona porozumiała się w jakiś sposób z dwoma wielorybami, eskortowała je wzdłuż plaży oraz zakrętu w prawo pod kątem prostym do kanału, poczym my już nie zobaczyliśmy ich więcej na oczy." (W orginale angielskojęzycznym: "She communicated in some way with the two whales, escorted them along the beach and a right-angle turn into the channel, and we haven't seen the whales since. ... The whales were on the surface but when Moko arrived all three submerged and swam out to sea. 'It was quite decisive, the change in their attitude.' ") Oczywiście artykuł ten jest długi i opisuje szczegółowo jak ludzie starali się uratować te dwa wieloryby w szybko odpływającej i coraz płytszej wodzie, jak wieloryby te pokazywały po sobie zdezorientowanie i przygnębienie wynikające z faktu że nie wiedziały jak wydostać się na głębokie morze z otaczającego je labiryntu płycizn, oraz jak po przypłynięciu do nich owego delfina wieloryby natychmiast dowiedziały się od niego że istnieje wyjście z tej piaskowej pułapki, przestały wykazywać przygnębienie i ochoczo podążyły za delfinem który pokazał im gdzie kryje się kanał wiodący na pełne morze. Wszystkie szczegóły owej obserwacji dowodzą, że delfiny i wieloryby inteligentnie komunikują się ze sobą z nawet jeszcze większą łatwością, niż czynią to między sobą ludzie odmiennych ras i odmiennych języków. Ponadto informują one że powodem utykania wielorybów na plażach jest kierunek echa sygnałów dźwiękowych morza które odbijają się of obrzeża danej plaży. (Tj. jeśli wyeliminować owe echa, wieloryby przestaną wyrzucać się na plaże.)
(16) Istnienie wielu przykładów kiedy dwa odrębne łańcuchy ewolucyjne prowadzą do podobnego produktu końcowego. To zaś oznacza, że na przekór swego pozornego podobieństwa do małp, ludzie mogli jednak się również wyewolucjonować z tego samego przodka z którego wyewolucjonowały się wieloryby i delfiny. Wszakże aby wykształtować zbliżoną do siebie formę końcową, określone stworzenia wcale nie muszą być krewniakami. Jako przykłady podobnych, chociaż zupełnie niespokrewnionych stworzeń, rozważ nietoperze oraz ptaki, a także np. ryby i żabie kijanki, czy węgorze i węże morskie. W rzeczywistości więc fakt, że istnieje zgrubne podobieństwo formy pomiędzy małpami i ludźmi, wcale nie świadczy że pod względem rodowodu małpy i ludzie są faktycznie krewniakami, ani że łączy ich cokolwiek więcej niż łączy ze sobą np. węgorze i węże morskie.
(17) Podobne do ludzkich kończyny w rozwoju płodowym delfinów. Jak się okazuje, w rozwoju płodowym delfinów istnieje stadium, w którym płody delfinów wykształtowują ludzko wyglądające kończyny. Tyle że w dalszych stadiach ich rozwoju płodowego kończyny te przekształcają się w płetwy.
(18) Istnienie wśród delfinów mutacji, które wytworzyły niemal ludzkie dłonie. W poniedziałek, dnia 6 listopada 2006 roku zostałem zaszokowany usłyszeniem w dziennikach telewizyjnych Nowej Zelandii - i to z aż dwóch kolejnych kanałów, że koło Japonii nurkowie sfilmowali delfiny z niemal ludzkimi dłońmi. Fragment filmu owych delfinów pokazywano w owym dniu około godziny 17:43 w wiadomościach z TVNZ "Prime", zaś około 18:23 na TVNZ kanał 1. (Niewiele jednak na nich było widać.) Przez kilka następnych dni poszukiwałem w gazetach czegokolwiek na temat owych niezwykłych delfinów, ale nic nie znalazłem. Za to znalazłem kilka informacji w Internecie - pod hasłem delfin z płetwami jak ludzkie dłonie. Aczkolwiek nasza wiedza na temat owych niezwykłych delfinów narazie jeszcze jest zbyt mała aby stwierdzać coś z całą pewnością, wygląda na to że kod genetyczny delfinów zawiera jakiś błąd który pozwala im wymutować niemal ludzkie ręce. Być więc może że to właśnie takie delfiny na jakimś tam etapie dały początek stworzeniom które z folkloru znamy pod nazwą "syrenki". Potem zaś podobny błąd w kodzie genetycznym syren spowodował że z nich z kolei wyewolucjonowali się ludzie. Wszystko więc wskazuje na to, że delfiny nie tylko są naszymi ciągle żyjącymi krewniakami zwierzęcymi, ale nawet od czasu do czasu mutują się w nich niemal ludzkie organy.
Obrazek
[Stamp: Apsaravis] [Avatar: P. Weimer, CC BY-NC-SA 2.0]

Awatar użytkownika
szerman
Neogeński mastodont
Neogeński mastodont
Posty: 4060
Rejestracja: 23 czerwca 2009, o 10:40
Imię i nazwisko: MSz
Lokalizacja: B-B

Re: Jan Pająk o dinozaurach i pochodzeniu ludzi

Post autor: szerman »

John Spider jest niesamowity. Pamiętam, jak natknąłem się na jego stronę szukając w sieci informacji o UFO. Od samego początku czułem się nieswojo, nie wiem czy wytrzymałem kilka minut... Poddałem się czytając opis systemu napędowego obcych pojazdów kosmicznych (miał specyficzną nazwę), w ogóle to cały content jest żałosny.

Ale z drugiej strony to bardzo przykre, bo ten pan prawdopodobnie jest chory i nie zdaje sobie z tego sprawy. O ile dobrze pamiętam to swego czasu wykładał gdzieś w Korei Południowej, więc raczej miał "łeb na karku", ale coś się z nim musiało stać.
"Mastodon sapiens"

Awatar użytkownika
nazuul
Moderator
Moderator
Posty: 8241
Rejestracja: 3 grudnia 2007, o 19:51

Re: Jan Pająk o dinozaurach i pochodzeniu ludzi

Post autor: nazuul »

Dlaczego "John Spider"?
Nie pamiętam jak trafiłem na tą perełkę, ale było to dawno temu. Ja sporo z tego przeczytałem (kilka godzin na pewno) i wywoływało we mnie bardziej śmiech niż przykrość. Większość tez powinna być łatwa do obalenia przez gimnazjalistę.
Ten napęd to magnokrafty oczywiście, ale one mnie mniej interesowały niż inne zagadnienia.
Co do diagnozy to się zgadzam, ale mam wrażenie, że wcześniej nie było to aż tak ewidentne jak teraz. Żal mi go. Jednak patrząc na tezy i argumentację (i specyficzny styl pisania), w oderwaniu od osoby, która za tym stoi, to jest to w jakiś dziwny sposób fascynujące... To przypomina czytanie świętej księgi, ale ma wyższy walor rozrywkowy.
Obrazek
[Stamp: Apsaravis] [Avatar: P. Weimer, CC BY-NC-SA 2.0]

Awatar użytkownika
szerman
Neogeński mastodont
Neogeński mastodont
Posty: 4060
Rejestracja: 23 czerwca 2009, o 10:40
Imię i nazwisko: MSz
Lokalizacja: B-B

Re: Jan Pająk o dinozaurach i pochodzeniu ludzi

Post autor: szerman »

nazuul pisze:Dlaczego "John Spider"?

Jan Pająk in English ;)
nazuul pisze:Nie pamiętam jak trafiłem na tą perełkę, ale było to dawno temu.
Na 99% znalazłem jego stronę szukając informacji o katastrofie tunguskiej. Bodaj napisał również o podobnej eksplozji w Nowej Zelandii, która miała mieć miejsce chyba z 1000-3000 lat temu. Ponoć do dziś wspominają o niej Maorysi i przekazują wiedzę o niej z pokolenia na pokolenie.
nazuul pisze:Ten napęd to magnokrafty oczywiście
Właśnie! :)
nazuul pisze:Jednak patrząc na tezy i argumentację (i specyficzny styl pisania), w oderwaniu od osoby, która za tym stoi, to jest to w jakiś dziwny sposób fascynujące...
Coś w tym jest. W XIX wieku zrobiłby tymi tekstami furorę na miarę Juliusza Verne'a.
"Mastodon sapiens"

ODPOWIEDZ