
Nie ukrywam, że jednym z bodźców do powrotu na d.com po paru latach była... specyficzna rozmowa z pewną dość bliską osobą. A nawet nie rozmowa, co wysłuchanie monologu.
Mianowicie, jak to często bywa przy świątecznym stole, po oficjalnej części przychodzi czas na różnego rodzaju rozmowy. Polityka, historia itp. itd. Temat zszedł na teorię ewolucji. Pewna osoba z otoczenia zaczęła wyśmiewać Darwina, jak i całą ewolucję. Przyjąłem bierną postawę słuchacza, grzecznie, spokojnie i cierpliwie czekając na przejście do innego tematu.
Na drugi dzień zacząłem jednak o tym myśleć. Jak móc laikowi - a nawet nie tyle może laikowi, co wręcz dyletantowi i ignorantowi - móc w paru zdaniach przedstawić takie argumenty, aby rozmowa zakończyła się szybkim KO? Nie mam zamiaru, chęci i siły dyskutować o tym (i nie tylko o tym) całymi godzinami, ale w paru podpunktach przedstawić argumenty nie do obalenia. Im więcej czasu poświęciłbym na tłumaczenie sensu ewolucji, tym zapewne mniejszy efekt i oponent podświadomie uwierzyłby, że zyskał przewagę, skoro nie mogę mu czegoś udowodnić przez tyle minut/godzin.
Krótko i treściwie - bardzo prosiłbym o jakieś rady, może kiedyś "stanę do ringu" i seria 2 prostych + podbródkowy może mi się przydać
