Podstawowym problemem w dyskusji na temat kladystyki jest niezrozumienie odnosnie roznicy miedzy metoda i wkladem czlowieka. Dawid zazwyczaj twierdzi, ze nie jest wrogiem kladystyki i ze lubi "stac po drugiej stronie" zeby mogl zanalizowac argumenty. Nie mam nic przeciwko takiemu podejsciu. Uwazam, ze czlowiek moze sie takim sposobem czegos nauczyc. Nie widzialem jednak na razie zadnego postepu w tej kwestii. Nadal pojawiaja sie te same pytania i te same zarzuty, pomimo ze wyraznie juz wskazano na roznice miedzy metoda i podejsciem czlowieka do tej metody.
Kolejnym problemem tej dyskusji sa argumenty, ktore maja byc "anty-kladystyczne" (lub w kontekscie dyskusji tak przynajmniej wygladaja), a tak naprawde dotycza interpretacji materialu niezaleznie od metody, ktorej sie uzywa. Mateusz np. zadal pytanie:
Mateusz pisze:Czy to, że w jakiejś analizie jakaś cecha wyskoczyła w kilku różnych liniach, to znaczy, że jest homoplazją? Możemy dać w oparciu o to taką hipotezę, ale równie dobrze może być tak, że te wszystkie linie tworzą grupę monofiletyczną i cecha jest homologiczna.
Owszem, moze byc cecha homologiczna. No i? To pytanie nie ma nic wspolnego z kwestia kladystyki. Ty mozesz publikowac hipoteze, ze cecha X danych dwudziestu taksonow jest cecha homologiczna i do tego narysujesz ladne drzewko, w ktorym zaznaczysz powstanie tej cechi i opiszesz jej ewolucje. Inny naukowiec przeczyta Twoja prace i postanowi sprawdzic waznosc danej cechy za posrednictwem analizy kladystycznej. Wstawi wiec te ceche do swojej macierzy i przeprowadzi analize. W jego analizie okaze sie, ze Twoja cecha jest homoplazja. Na podstawie swoich wynikow owy naukowiec bedzie twierdzil, ze obecnosc innych trzydziestu cech wskazuje na to, ze Twoja jedna cecha wyksztalcila sie kilka razy w ramach kilku kladow. Kto ma racje? Ty albo kladysta? Gdyby mi (trzeciej osobie sledzacej taka dyskusje) zalezalo na zrozumieniu ewolucji danej grupy, stwierdzil bym sobie, na podstawie jakich znakow wyszlo autorowi tak, a nie inaczej. Moze bym uznal, ze narobil duzo bledow, a moze okazaloby sie, ze mocno przesadziles z waznoscia tej cechy. Ale to nie argument przeciwko kladystyce.
Co do niektorych kwestii:
Dawid pisze:- czemu homoplazje miałyby być mnie parsymoniczne od homologii?
Jak wyzej; to pytanie nie dotyczy kladystyki. Tak samo, jak w wiekszosci wypadkow kierujemy sie w zyciu zasada parsymonii bez doglebnego zastanawiania sie nad filozofia nauki, tak samo proponujemy w badaniach filogenetycznych hipotezy, ktore wymagaja najmniejsza ilosc zmian ewolucyjnych. To nie jest wylacznie sprawa kladystyki. Wyobraz sobie, ze masz cztery taksony:
A,
B,
C i
D (
A jest starszy od
B,
C i
D; a
B,
C i
D sa tego samego wieku).
A nie posiada cechy
X, ale
B,
C i
D ja posiadaja. Czy pierwsza mysl, ktora wpadnie Ci do glowy to mozliwosc, ze u
B,
C albo
D ta cecha jest homoplazja? Ona moze byc; z
A bowiem mogly ewoluowac np. dwie linie (jedna obejmujaca
B i
C, a druga
D), u ktorych ta cecha mogla pojawic sie nie zaleznie od siebie. Przy rozwazaniu tak malej ilosci danych nie masz jednak powodu do watpienia. Poza tym analizy filogenetyczne nie przeprowadzaja sie wylacznie na zasadzie
maximum parsimony.
Dawid pisze:- wszystko w nauce musi być testowalne - jak przetestować kladogram?
To pytanie nie do konca zrozumialem juz pierwszy raz, kiedy mi go zadales.

I nadal nie wiem, co masz na mysli. Jesli uwazasz, ze kladogram nie jest graficznym przedstawieniem hipotezy filogenetycznej, a sam wynik analizy kladystycznej nie mozesz testowac, to co jest Twoim zdaniem hipoteza filogenetyczna? Czy Fig. 10 z publikacji dr Suleja (wraz z tekstem publikacji) jest hipoteza filogenetyczna? Moim zdaniem tak, bo w tekscie jest napisane, co jest podstawa dla tego drzewka. Ale tak samo, jak w wypadku wyniku analizy kladystycznej (ktory tez jest oparty na dostepnych danych), nie jestesmy w stanie testowac czy poszczegolne taksony naprawde sa przodkami tych mlodszych, bo nie mamy materialu genetycznego. Dzisiaj w ramach populacji kregowcow jestesmy wstanie zlapac jednego osobnika i stwierdzic, kto jest jego mamusia i kto tatusiem, ale u kregowcow triasowych tego nie wiemy i prawdopodobnie nigdy wiedziec nie bedziemy. Inaczej powiedziawszy – uwazanie wszystkich znanych taksonow kopalnych za przodkow i potomkow jest identycznie niemozliwe do testowania, jak uwazanie ich za linie boczne. A
moim zdaniem uwazanie ich za linie boczne jest bardziej odpowiednie, bo material kopalny jest drastycznie niekompletny.
Dawid pisze:- cechy do macierzy wybieramy a priori i a priori ważymy, czy wrzucamy równoważne śmiecie wedle zasady trash in, trash out?
Prawdopodobnie nie do konca rozumiem. Najpierw ogladamy material i porownujemy z innymi skamienialosciami. Ustalamy cechy, ktore sa obecne w ramach grupy, ktorej filogeneza nas interesuje. Robimy liste cech i sprawdzamy, jak kazda poszczegolna cecha wyglada u reszty taksonow. Jesli widzimy trendy ewolucyjne (np. powolne pojawianie sie jakiegos otworu, malejaca ilosc paliczkow, powolne przedluzanie jednej kosci w stosunku do innej, wzrastajaca ilosc zebow itp. itd.), wprowadzamy odpowiednie ustawienia. Programy do analiz kladystycznych maja broszury (dosc grube), w ktorych opisane sa postepy, ktore mozna wybrac. Nie jest mozliwe w jednym poscie opisac wszystko, co mozesz z cechami zrobic.
W kwestii podzialu populacji na kilka linii: osobiscie nie widze zadnej kontrowersji, bo „populacja“ to pojecie bez jednoznacznej definicji (nawet jesli „populacja“ = „wszyscy przedstawiciele jednego i tylko jednego gatunku“, to nie wiemy, o co chodzi, bo „gatunek“ tez nie ma uniwersalnej definicji), a wiec moze obejmowac ogromna ilosc osobnikow, w ramach ktorych wyodrebnienie sie kilku linii nie moze byc kontrowersyjne. Jednak z powodu niejasnej definicji „populacji“ nie mozemy uzywac takiego argumentu przeciwko kladystyce. Tu chodzi o kwestie „przodka“, ktory moze byc tylko jeden (w sensie osobnika), a nie musi (np. u organizmow rozmnazajacych sie plciowo przodkiem mozna nazwac tzw. „cladogenetic set“; lub – jak
autor, Mike Keesey, teraz preferuje – „cladogen“; np. mamusia i tatus sa „cladogen“); a u tego osobiscie tez nie widze problemu z podzialem na kilka linii (Rieppela czytalem). Cala sprawa to jednak kwestia potencjalnego ograniczenia metody. Anageneza, hybrydyzacja itd. itp. oczywiscie tez naleza do spraw, ktore trzeba brac pod uwage. Kladystyka nie formuje kompletna znajomosc ewolucji badanej grupy, ale ladnie pokazuje, na co powinnismy zwracac uwage i z czym powinnismy w przyszlosci liczyc.
Dawid pisze:- wiek znalezisk - bez znaczenia?
Paleontologia to wredna nauka, ktora ciagle poszerza zasieg czasowy mnostwa galezi ewolucyjnych, wiec uwazam, ze informacja czasowa w badaniach filogenetycznych
moze byc czasami nawet mocno mylaca.
Dawid pisze:To dotyczy żab, ssaków... ale takie ceratopsy - tu stratofenetyka, z uwględnieniem wieku i paleobiogeografii, jest najrozsądniejszą opcją.
Dlaczego niestosowne jest przeprowadzanie analiz kladystycznych w ramach ceratopsow?
Mateusz pisze:Mnie irytuje fakt, że badacze nie zastanawiają się nad ideą i ograniczeniami kladystyki. Znam kilka przypadków, gdzie wrzucano kladogram do pracy, by była bardziej "naukowa", albo by hipoteza przedstawiona przez badaczy była bardziej wiarygodna. Albo recenzentów, którzy chcieli analizy kladystycznej w pracy bez żadnej argumentacji jakby była czymś niezbędnym lub ostateczną wyrocznią.
Zgadzam sie, ze sporo ludzi w ogole nie mysli o tej metodzie. Kladystyka oczywiscie ma ograniczenia, tak jak kazda metoda, i trzeba je znac, zeby robic dobra kladystyke. W kontekscie tematu tej dyskusji jednak stwierdzasz nieistotne rzeczy, poniewaz mowisz o ludziach, a nie o metodzie.
Mateusz pisze:Komputer może tylko policzyć, człowiek może zanalizować.
W takim razie stosujesz zupelnie niepowszechna definicje „analizowania“. Komputer oczywiscie potrafi analizowac i analizuje dla nas coraz czesciej. Rozumiem, ze podoba Ci sie taki argument (bo rzeczywiscie brzmi naukowo), ale jest niepoprawny. ;)
Mateusz pisze:Komputer nie policzy nic ponad to, co mu da do policzenia człowiek. Gdy macierz jest duża, to jesteśmy skazani na komputer, ale lepiej to robić samemu. Nie chodzi o obliczanie drzew, tylko porównywanie cech w różnych taksonach, przecież napisałem :? . Komputer nie porównuje, nie myśli ewolucyjnie i ma cechy przepisane do konkretnych wartości, samych cech "nie widzi".
Owszem, podczas analiz kladystycznych komputer analizuje macierze danych, ktore dla niego przygotowalismy, i na podstawie naszych ustawien i wlasnych algorytmow zaproponuje hipotezy filogenetyczne. Wiec
tak, podczas analiz kladystycznych komputer robi to, co po nim chcemy (czyli zadne „czary-mary“, o ktorych w przeslosci pisal Dawid

). Osobiscie uwazam, ze mozna powiedziec, ze komputer „widzi“
cechy, bo jesli przygotujesz informatywna macierz, to komputer ma do rozpatrywania identyczna ilosc informacji, co Ty (a czasami nawet wiecej, jesli sam nie jestes autorem macierzy

), choc oczywiscie nie ma wiedze na temat procesow ewolucyjnych. Ale nikt chyba nie chce twierdzic, ze przeprowadzeniem analizy kladystycznej sprawa sie konczy. ;)
Mateusz pisze:Tak po za tym chciałem się głównie pożalić właśnie na podejście jakie się zaczęło pojawiać w nauce. Sama metoda nie wydaje mi się taka zła, ale ma oczywiście ograniczenia, o których mogę napisać jeśli chcecie.
Czasami wydaje mi sie, ze ciagle chce ktos naiwnym kladystom pokazac, ze ich metoda nie jest doskonala. Bo musza w koncu wiedziec. Ale ludzie, ktorzy naprawde znaja sie na kladystyce, oczywiscie znaja jej ograniczenia (i to duzo lepiej od anty-kladystow). Artykuly naukowe pisza sie dlatego, zeby naukowcy interpretowali wyniki swoich badan i dyskutowali na ten temat. Gdyby analiza kladystyczna powiedziala Ci wszystko i znala odpowiedz na kazde pytanie, wystarczyloby do redakcji przeslac „Nexus file“ i gotowe. Oczywiscie nie moge sie niezgodzic z tym, ze zbyt czesto sa wymagania recenzentow odnosnie analiz kladystycznych wrecz absurdalne, bo rzeczywiscie czesto wystarzcy im sam fakt, ze autor po prostu dorzucil do swojej pracy drzewko, choc macierz, na podstawie ktorej powstalo owe drzewko, zawiera mnostwo bledow, ale trzeba byc swiadomy tego, co jest metoda, a co wklad czlowieka.
Bardziej niz dyskusje na temat ograniczen kladystyki (o ktorych istnieja artykuly naukowe; czyli zrodla kompetentniejsze od naszych niedoswiadczonych glow) proponowalbym pisac o poszczegolnych bledach, ktore sie robi w trakcie przeprowadzania analiz kladystycznych i interpretacji ich wynikow, bo takim sposobem nauczymy sie na pewno wiecej niz podczas kolejnych dyskusji na tematy, o ktorych juz byla mowa i ktore moim zdaniem ciagna sie wciaz w kolko. ;)